MOJE SERDUCHO JEST ZDROWE ... a ja jestem WIELKI!!!

czwartek, 28 sierpnia 2008

...mały elektryk....



znowu postawiłem rodziców w stan gotowości...jejku, jak oni się o mnie bali...ale od początku... tata remontuje pokoje moich siostrzyczek, więc ja bardzo chętnie mu pomagam...bardzo chętnie!!!...do tego stopnia, że chciałem sprawdzić jak to jest gdy się włoży do kontaktu coś innego niż np. wtyczkę od żelazka...no i włożyłem...dwie śruby...trochę mi sparzyło rękę, ale tylko troszkę, bo szybko je puściłem....tata mówi, że śruby były grube i nie weszły całe, bo w przeciwnym razie inaczej by sie skończyło...






tatuś zadzwonił do mamy i powiedział jej żeby szybko jechała do domu (bo była w pracy), zabrała moje dokumenty medyczne i pojechała do szpitala...gdy sie mamusia zjawiła, już było dobrze...miła pani robiła mi ekg, i mierzyła ciśnienie....a potem pan doktor powiedział, że musi mnie zostawić na obserwacji w spzpitalu...mama została ze mną, strasznie się bała, widziałem....tatuś co chwilę dzwonił z pytaniem czy wszystko ok...


ach, ci moi rodzice mają nerwy ze stali chyba...a cóż ja mogę poradzić, że ciekawy świata jestem...ale prawdę powiedziawszy mam nauczkę na zawsze...mama teraz już z usmiechem na mówi, że musi mnie zamknąc we klatce z szczelnym daszkiem, żebym nie wyszedł:)...żartuje oczywiście, ale nie dziwię się jej...

wtorek, 12 sierpnia 2008

...ale jestem piekny:)

20 października...taką date mamy wyznaczoną, bardzo miła pani doktor powiedziała, że nie jest źle, ale musimy kontrolowac jąderko i w październiuj operować...problem mogli stanowić anestezjolodzy, jednak potwierdzili, że będę mógł być operowany w ich szpitalu....masz rację adasiu...dla mnie to pestka:)
co sie tyczy tytułu mojego postu:)...jestem piękny!!!...tak wszyscy mówią. na weselu mojej cioci wygladałem najpiękniej...nawet pan młody nie byl tak przystojny jak ja...:)
fajnie było... moja ciocia pięknie wyglądała...a nowy wujek jest super:)...dostałem od niego preezent...wspaniały....ale o tym jutro.

poniedziałek, 28 lipca 2008

...zmartwienie...




znowu mamy zmartwienie...znowu czeka mnie szpital:(...nie zeszło mi jądro lewe...i muszę mieć operację... nasz serduszkowy profesor powiedział, że musimy z tą sprawą poczekać...pół roku!, właśnie to pół roku mija....jutro jedziemy na konsultację...i pewnie uzgodnią na termin.

mama i tata o niczym innym nie mówią tylko o tym, strasznie sie denenrwują, ale nie ma wyjścia... ja wiem, że będzie dobrze.



co najlepsze, moja mama posiwiała chyba jeszcze bardziej (sama tak mówi:)), zadzwoniła do niej pewna pani i mówi, że jej synek, tj, ja!...mam planowy termin cewnikowania serca, w związku z czym, jeśli tylko jestem zdrowy mamy się stawić w szpitalu...do mojej mamy nie bardzo docierało co ta pani mówi, jakie cewnikowaie, jaki szpital???...przecież kolejną wizytę u naszego serduszkowgo doktora mamy w październiku, a na poprzedniej tj. majowej, nic nie mówiono o cewnikowaniu serduszka, przeciez po 3 etapie minęło dopiero pół roku....

"....a to dziecko jest po 3 etapie???"

"....tak, w styczniu tego roku w Monachium"

"...no widzi pani, nikt mnie nie powiadomił"


ta pani tylko narobiła zamieszania, a mama była cały dzień zdenerwowana....
jutro wizyta w sprawie jąderka....trzymajcie kciuki.

środa, 23 lipca 2008

...zakochać się

moja mama jest nudziarą, zamiast oglądac "króla lwa"....to ona jakieś romansidła ogląda, a potem dziwi się skąd ja mam takie i inne informacje...

jak wiadomo wszystkie filmy z "tego" typu kończą się jak w bajce "...i żyli długo i szczęśliwie..."
(jestem juz duz, więc co nieco wiem)... gdy film się skończył pytam mamę:

- "...a oni się w sobie zakochali?"...mama mówi, że tak i pyta:

- " a ty synku wiesz co to znaczy zakochać sie?"

- "pewnie, że wiem, tata zakochał sie w tobie i ja tez zakochałem sie w tobie"...


dziwię się tylko dlaczego mama tak bardzo się uśmiechnęła...i oczywiście wszystkim "sprzedaje" naszą rozmowę.

sobota, 21 czerwca 2008

...sama przyjemność


"...babciu!!!...idę do dziadka grubego po cukierki???...

- dziadek!!, masz dla mnie cukierki??

- a jak ci dam cukierki to co z tego będę miał??

- to, że ja je zjem:)"


mama "sprzedaje" to wszystkim, mówiąc, że jestem niemożliwy:)...że poszedłem do mojego pra-dziadka, czyli dziadka grubego (nawiasem mówiąc on chyba tez bardzo lubi cukierki:)), po swoje, bo zawsze jak u niego jestem to dostaję coś dobrego...



piątek, 25 kwietnia 2008

...złapało mnie

no i złapało mnie...jakies paskudztwo:(...nos mnie boli, gardziołko...i jestem strasznie słaby. pan doktor powiedział, że pogoda ciężka i dzieci łapia oskrzela, zapalenie płuc i inne choróbska paskudne...moja siostra dopiero co wyszła z zapalenia płuc...a mama juz spokojniejsza, to teraz ja. cały czas bym tylko sie do mamy albo taty tulił bo nawet chodzic siły nie mam:(
co prawda zwiałem babci z domu w samej podkoszulce na podwórko....babcia mnie zaraz zgarnęła....ale chyba mnie dopadło ... a teraz pogoda śliczna i tak bym chciał moim autkiem pojeździć...
mama obiecała mi kulki:)...pojedziemy do takiego figloparku i będę szalał w basenie z kulkami....uwielbiam to!!...chociaż ostatnim razem jakas dziewczyna na mnie wpadła i strasznie się przestraszyłem, płakałem - właściwie darłem się niemiłosiernie i tata musiał wejść do kulek i mnie wyciagnąć...ale śmiesznie wyglądał, taki wielki facet w kulkach...hihi
7 maja jedziemy do mojego doktora od serduszka...ale jest dobrze, czuję się świetnie - oczywiście teraz nie , ale tak ogólnie:)... babcia juz czasami nie ma do mnie siły...więc jak mama z tatą przychodza z pracy to jest szczesliwa...ale i tak wiem, że bardzo mnie kocha:)
najgorsze są moje siostry... na nic mi nie pozwalają - nie moge rysowac po ich książkach do szkoły, po zeszytach...a one sa tak kolorowe, że kredka sama się prosi..."weź mnie i porysuj..."więc ja ulegam jej namowom...jak tak ładnie prosi...tylko dlaczego to siostry potem tak strasznie krzycza??

wtorek, 15 kwietnia 2008

...co było....

....oj działo się:)...
po pierwsze - mama wymyśliła remont...poodpinała wszytskie kabelki od komputera...więc siłą rzeczy zaniedbałem bloga
po drugie - ciagle chorujemy, pogoda wiosenna, więc łatwo złapać przeziębienie. moja siostra julia...wczoraj miała 40 stopniowa temperaturę...ale dzis juz jest lepiej
po trzecie - przygotowania do komunii Julii pełna parą:)...tata ciągle coś remontuje, mama maluje, a w weekendy jeździmy z zaproszeniami.
Ostatnią niedzielę spędziliśmy w zakopanem...była piękna pogoda, wspaniałe widoki...mama troche się bała jak zareaguję podczas wyjazdy kolejką na gubałówkę....ale było super!
zastanawiałem się dlaczego mama mówi o mnie "kiepura"... i juz wiem:) to dlatego, że uwielbiam śpiewać...w zakopanem tak wpadła mi w ucho piosenka kabaretu pod wyrwigroszem " donald marzy"...śpiewałem ja cały czas...tylko czasami zmieniałem tekst, żeby było jeszcze weselej....np. na "julka marzy..."albo jeszcze inna pisoenka ze zmienionym tekstem..."nad rzeczką o podal krzaczka mieszkała mama dziwaczka..."...dobrze, że sie nie obraziła...tylko bardzo jej było wesoło:)

wtorek, 25 marca 2008

świąteczne wspomnienia

miło było... w te święta, tylko pogoda jakas taka nie wielkanocna, jak to mówi mama:)
czwartek i piątek mama wzięła urlop...i sprzatała, bo u nas remont...i bajzel okropny, ja starałem się nie przeszkadzać tak bardzo...a mama wpadła na pomysł, żeby mnie wyekspediowac do dziadka, więc cały czwartek spędziłem na zabawie z dziadkiem, nosił mnie "na barana"...
sobota oczywiście rozpoczęła się od malowania pisanek...





potem pojechaliśmy z pięknymi koszyczkami do kościoła...po chwili poczułem sie głodny i zjadłem czekoladowego barana...miałam ochotę na kiełbaskę....ale za tą zabrałem się już w samochodzie w drodze powrotnej do domu. tata się śmieje, że kiełbasa najabrdziej smakuje w Wielką Sobotę ....po święceniu:)



niedziela wielkanocna - jak zwykle u dziadków (rodziców mamy) - zrobiłem im ogromnego psikusa....mama była strasznie zdenerwowana:(...zamknąłem się w łazience, od środka...po prostu chciałem pokazać jaki jestem dorosły ... i się wykąpać...ale się tata musiał nagłowić, żeby otworzyć drzwi od zewnątrz:)...bo jakoś nie udawało mi się zrobić tego od środka...zamknąć było łatwiej:)
koniec - końców zostałem wyswobodzony...niech żyje śrubokręt:)

poniedziałek, 17 marca 2008

...niespodziewana "wycieczka"

dzień jak codzień ...tylko mamie coś się wydawało nie tak... z moją raną, a właściwie z blizną, bo przecież operację przeszedłem prawie 2 miesiące temu...ale od początku!
wieczorkiem, jak zwykle mama mnie wykąpała....ale ja sie uwielbiam ciaplać w wodzie...po kapieli mama owinęła mnie w cieplutki ręcznik i wycierając przyglądnęła się bliźnie....nagle zrobiła się blada jak ściana w naszym salonie...i mówi, że na dole rany mam krwiaka...i zamiast ubrać mnie w piżamkę... i położyc spać, bo ja teraz bardzo wcześnie chodzę spać, ale za to cały dzień biegam:)... powiedziała, że jedziemy na pogotowie... ja jako mądry facet, zrozumiałem, że pewnie do lekarza mama mnie zabiera...i zasnąłem w samochodzie...co dalej się działo, nie wiem...bo spałem cały czas...
z tego co mama mówiła później, to lekarz ją uspokoił...chirurg właściwie, bo ona tylko z takim chciała rozmawiać, że ten krwiaczek jest pod skórą, nie ma co się martwić, na razie nie będa go rozcinać...
ta moja mama "panikara" popłakała się przy lekarzu-chirurgu...chyba ze szczęścia, że nic to:)...ale sama powiedziała, że ze stresu to chyba osiwieje bardzo szybko:(
muszę jej powiedzieć, że nie ma co się przejmować, bo przecież mamy XXI wiek.....i tyle różnych farb do włosów:)

piątek, 7 marca 2008

...jestem ...jaki jestem

dobra, jestem niegrzeczny....wiem o tym, a moje siostry nie muszą na każdym kroku mi tego wypominać...przecież to zupełnie normalne, że chłopcy grzeczni raczej nie bywają!?
przecież jestem najmłodszy...muszę być niegrzeczny, bo na kogo by mama narzekała?...grzeczność jest dziewczyńska...a to nie dla mnie!

no dobra....powiem!
- zepsułem opaskę julki,
- narobiłem gabie bałaganu,
- wymusiłem na julce, żeby mi dała tego czego nie chciała,
- jak ja mam pilota to go nie oddam nikomu .... no chyba, że tacie....dlatego wszyscy muszą oglądać teletubisie, boba budowniczego i same bajki dla chłopaków

chociaż grzeczny też bywam...mama mówi, ze jak śpię, to jestem taki grzeczniutki, że ona by mnie schrupała...hmm...tylko wtedy??

środa, 5 marca 2008

mili goście....

ale mieliśmy wczoraj miłych gości:)...odwiedziłą nas hania-serduszko z rodzicami - ciocią martą i wujkiem krzysiem (to od niego mam mcdonaldowego kurczaka)...



akurat jak przyjechali...ja smacznie spałem, ale za to gdy się obudziłem czekała na mnie bajerancka ciężarówka ... mama z ciocią martą miały ubaw, jak tata i wujek krzysiu próbowali rozgryźć obsługę ciężarówki....za to ja bez instrukcji dałem radę:)



było świetnie...hania jest przekochana...tylko jeszcze strasznie mała...bo ja już dorosły przy niej...dzisiaj miała wizyte u serduszkowego doktorka...na pewno jest dobrze...czekamy na wieści...



a wczoraj był operowany w monachium antek...mój kolega:), jest dobrze, tylko płyny mu się zbierają...mama dzisiaj rozmawiała z ciocią martą...jutro może antona odłączą od respiratora...oby, bo ta rurka jest okropna...bez niej dużo wygodniej:)...anton trzymam kciuki!!!

order uśmiechu:)



tak jak obiecałem zrobiłem kilka zdjęć naszemu serduszkowemu profesorowi na tej pięknej sobotniej uroczystości...ale nas...tj. serduszkowych dzieciaczków...było dużo....mieliśmy piękne czerwone koszulki z napisem "I love prof. E. Malec"...było jednym słowem czerwono...




spotkałem się z hanią - serduszko, z emilką, z karolkiem...z ciocią gosią, moniką, martą...i innymi wspaniałymi ciociami i wujkami....prawda jest taka, że ja nie bardzo wiedziałem kto jest kto...ale o tym wiem tylko ja:)


przed wyjazdem do krakowa ... uderzyłem się i pod okiem miałem piękną śliwę....właściwie dzisiaj to prawdziwa tęcz barw....mama bardzo się zdenerwowała...ale to nie moja wina, że ja biegam...ja muszę biegać:)...


gdy weszliśmy do teatru groteski w krakowie, przywitaliśmy się z profesorem....a on oczywiście zauważył moją śliwę...i od razu przypomniał sobie tą z monachium:)...śliwe na czole oczywiście:)


uroczystość była piękna...a profesor jaki dzielny podczas picia soku z cytryny...a dużo tego miał, dużo...i uśmiechnął się szeroko!!!


tata mówi, że ten order trafił do właściwej osoby...do mojego serduszkowego profesora, bo to on mi naprawił serducho!!!....i z duma pokazuje swoją kreseczkę na klatce piersiowej:)



poniedziałek, 3 marca 2008

urodzinki...3 latka już mam

...dziś kończę 3 latka...ale już jestem duży, dorosły:)...od wczoraj przyjeżdżają do mnie ciocie i wujkowie, babcia z dziadkiem...i przynoszą prezenty!!!...jak tylko mama znajdzie chwilkę to wkleimy razem zdjęcia super-wozu jaki dostałem od rodziców, książek i ubranek:)...a i tortu oraz oczywiście zdjęcia z wspaniałej ceremonii z soboty...ale o tym później..

teraz muszę pomyśleć...czy jako 3-latek powinienem troszkę spoważnieć ... chyba nie...jeszcze dzieckiem jestem:)

w piątek 29 lutego byliśmy u doktorka:)
...musiałem przez 1,5 godziny leżeć plackiem...nudy, mówię wam...ale doktorek powiedział "kurczliwość prawej komory extra, przepływy extra, niedomykalność extra, wyniki extra. saturacja extra..."niby co to wszystko ma znaczyć??


wtorek, 26 lutego 2008

tak to się zaczęło...

co prawda nie jestem jedynakiem...mam jeszcze dwie siostry, starsze...okropnie niegrzeczne -bo ja grzeczny jestem:)
ale jak mama mówiła, one bardzo się ucieszyły, gdy dowiedziały się, że mama nosi w brzuszku mnie (co prawda, mama sama nie wiedziała, że ja...to ja:))

tak spokojnie sobie rosłem pod mamusinym serduszkiem...chociaż mama z tatą myśleli, że ja to dziewczyna!!! do 7 miesiąca ciąży:)...a tu nagle..cyk - i chłopczysko!!!

urodziłem się 3 marca 2005 roku...nawet nie byłem specjalnie zmęczony, pamiętam jak mama ze szczęścia, ze już jestem cały czas do mnie mówiła...a ja chciałem troszkę po tej drodze długiej odpocząć, pospać....pomlaskać:)
tak było...a ona swoje, ze jestem, że śliczny, że wspaniały, kochany....itd...

jeszcze nikt nie wiedział, że mam chore serduszko...chyba nawet ja sam nie wiedziałem...

po 3 dniach przynieśli mnie do domu...do mojej kołyski!!!

...nie ma mowy!!!...nie ustąpię!!!


rodzice postanowili oduczyć mnie przechodzenia z mojego łóżeczka do nich w nocy...nie ma mowy!!!...nie ustąpię!!!, przecież przywilejem dziecka (takiego jak np. ja), jest spanie z rodzicami:) co prawda, budzę się o 2 w nocy, wchodząc do środa, między rodziców, deptam po tacie...dosłownie...wczoraj wbiłem mu kolano w szyję...strasznie się przestraszył, ja też...zacząłem płakać i w ogóle zrobił się łomot o 2 w nocy...potem mama musiała mi bajki opowiadać, przytuliła mnie...(a chyba powinna tatę)...w każdym razie, tata zapowiedział, ze od dzisiaj śpię całą noc w swoim łóżku...zobaczymy!!! (kto wygra?), jestem pewien, że mama znowu się roztkliwi i zabierze mnie do siebie:)

w piątek jedziemy do naszego serduszkowego doktora - do prokocimia, na wizytę...mama mówi, że pan doktor, chce moje serduszko zobaczyć, czy silne jest...a ja powiedziałem, że pojadę...ale do kulek do krakowa. uwielbiam zabawę w kulkach...najlepsze jest to, że nie ma szans mnie z nich wyciągnąć, a ja nie słucham...a tata przecież do kulek nie wejdzie (bo się wstydzi)...więc, faktem jest, że wygrywam...ale nieunikniona jest wizyta a lekarza, a potem jedziemy do kulek!!!

mama trochę się denerwuje....ale nie wiem dlaczego...mówi, że już zawsze będzie mieć stracha...mamo!!! uspokój się!!

a w sobotę znowu do krakowa....ale tym razem będzie przyjemnie....bo naszemu serduszkowemu profesorowi, wręczają order uśmiechu!!! super...i spotkam sie z innymi serduszkowymi dziećmi....a jak przyjedziemy, to wam napisze i wkleję zdjęcia, bo ostatnio nauczyłem się je robić. co prawda, mama się denerwuję, jak biorę aparat...ale zdjęcia extra. poniżej wkleje zdjęcia, które zrobiłem dzikiemu niedźwiedziowi....no dobra, wypchany był...ale i tak straszny... dzik również (szkoda tylko, że dawno sie nie mył, co prawda kazałam żeby go pani umyła, ale ona się tylko roześmiała - nie wiem dlaczego??)







pozdrawiam serdecznie

tomek rozrabiaka


środa, 20 lutego 2008

...moje przemyslenia



tak sobie myślę, hania-serduszko...młodsza ode mnie, a już pisze bloga, więc wstyd mi się zrobiło i też będę pisał!
od dzisiaj.
to postanowione...a jak. duży facet jestem, więc co nieco sklecić potrafię...na poczatek moje zdjęcie...a potem się rozpisywał będę:)