miło było... w te święta, tylko pogoda jakas taka nie wielkanocna, jak to mówi mama:)
czwartek i piątek mama wzięła urlop...i sprzatała, bo u nas remont...i bajzel okropny, ja starałem się nie przeszkadzać tak bardzo...a mama wpadła na pomysł, żeby mnie wyekspediowac do dziadka, więc cały czwartek spędziłem na zabawie z dziadkiem, nosił mnie "na barana"...
sobota oczywiście rozpoczęła się od malowania pisanek...
potem pojechaliśmy z pięknymi koszyczkami do kościoła...po chwili poczułem sie głodny i zjadłem czekoladowego barana...miałam ochotę na kiełbaskę....ale za tą zabrałem się już w samochodzie w drodze powrotnej do domu. tata się śmieje, że kiełbasa najabrdziej smakuje w Wielką Sobotę ....po święceniu:)
niedziela wielkanocna - jak zwykle u dziadków (rodziców mamy) - zrobiłem im ogromnego psikusa....mama była strasznie zdenerwowana:(...zamknąłem się w łazience, od środka...po prostu chciałem pokazać jaki jestem dorosły ... i się wykąpać...ale się tata musiał nagłowić, żeby otworzyć drzwi od zewnątrz:)...bo jakoś nie udawało mi się zrobić tego od środka...zamknąć było łatwiej:)
koniec - końców zostałem wyswobodzony...niech żyje śrubokręt:)
2 komentarze:
no i co dalej czekamy na nowe wiadomo ści jak Tomuś sobie radzi
no ja też jestem bardzo ciekawa co tam Tomeczku u Ciebie słychać. Buziaki
Prześlij komentarz